fbpx
Top
  >  Indie   >  Zielona Szkoła

Komputery, tablety, tablice interaktywne, dvd, nowoczesne pracownie fizyczne, chemiczne, biologiczne, sale gimnastyczne, boiska i… uczniowie z modnymi tornistrami wypełnionymi po brzegi kilogramami kolorowych książek. Tak coraz częściej wygląda szkoła. A co jeśli tego wszystkiego nie ma? Jeśli nie ma nawet ścian, ani sufitu? Da się i tak! Takich szkół na świecie zapewne jest wiele. My na taką szkołę pod chmurką trafiliśmy całkiem przypadkiem w Kaszmirze, w północnych Indiach. Ale po kolei.

Ze Srinagaru, letniej stolicy regionu, wybraliśmy się na wycieczkę do malowniczej wioski Gulmarg, oddalonej ok. 60 km od miasta. Gulmarg po hindusku oznacza „łąkę kwiatów”. Wiosną i latem jest faktycznie wypełniona kwiatami, natomiast zimą przyciąga miłośników białego szaleństwa. Gulmarg słynie bowiem z najsłynniejszego w Azji południowej stoku narciarskiego. Ilość zagranicznych turystów odwiedzających ten „kurort” na końcu świata ciągle wzrasta. Powodem są doskonałe warunki do jazdy (warstwa śniegu zimą ma tutaj ponad 2 m) i ceny, które dla zagranicznych turystów są bardzo niskie. Gondola, mogąca przetransportować 600 osób na godzinę, wjeżdża na wysokość ponad 4000 m co czyni ją podobno najwyżej położoną kolejką linową na świecie! Wszystko to w pięknym otoczeniu Himalajów, ale też w towarzystwie oddziałów wojska, strzegących pobliskiej granicy między Indiami a Pakistanem, będącej jedną z najbardziej zmilitaryzowanych granic. W Gulmarg wojsko stacjonuje przez cały rok, ciekawostką jest, że 100 km od tego miejsca znajdowała się kryjówka Osamy bin Ladena, pakistańskie miasto Abbottabat. Tam właśnie Osama bin Laden został schwytany. W Gulmarg nie brakuje więc panów z karabinami i kolczastych drutów otaczających baraki wojskowe.

DSC_0462

Jako że podróżowaliśmy z miejscowym Hindusem, udało nam się przez te druty kolczaste przedostać i wjechać na tereny, na które bez naszego  przyjaciela pewnie byśmy nie wjechali, bo turystom trudno wchodzić w dyskusję z wojskowymi. Za zagrodzonym przez wojsko terenem były lasy, piękne jeziorko i… osada miejscowych. Mieszkali oni w bardzo skromnych drewniano-glinianych domkach, które ledwo były widoczne z daleka. Mieli tam wszystko, żeby być samowystarczalnym, to znaczy zwierzęta, wodę, hodowali warzywa. Byli zdziwieni naszym widokiem, ale chętnie zaprosili nas do siebie, pokazując jak mieszkają i żyją.

DSC_0451

Tam właśnie zauważyliśmy grupkę dzieciaków siedzącą na trawie, wpatrzoną w tablicę i swojego nauczyciela. Ten widok był dla nas totalnym zaskoczeniem, bo nie spodziewaliśmy się, że w ogóle ktoś zamieszkuje ten teren, do którego wjechaliśmy, a już zupełnie nie spodziewaliśmy się, że toczy się tu normalne, codzienne życie. Akurat odbywała się lekcja angielskiego więc naturalną koleją rzeczy była wcielenie się w rolę lektorów 😉 Wszystkim to chyba było na rękę…

Tylko jak ten nauczyciel może się skupić patrząc na te Himalaje?

Nie wiem jak Wy, ale ja chętnie wybrałbym się na taki letni turnus językowy pod chmurką!

post a comment

Facebook
Instagram